Niemal każdy prędzej czy później przechodzi mniejszą lub większą fascynację Japonią. Niektórym podobają się gejsze. Na innych wrażenie robi sztuka układania kwiatów i parzenia herbaty. Jeszcze inni zastanawiają się, jak naród mający tak niekorzystne położenie geograficzne mógł stać się jedną z największych potęg gospodarczych.
Nie brakuje też fanów komiksów i japońskiej literatury, która ma obecnie bardzo znanego przedstawiciela - Haruki Murakamiego, choć jeszcze nie tak dawno temu kojarzyła się z prostymi i eleganckimi haiku.
Murakamiego czytam już od dawna. Japonię od kuchni poznałam dzięki Joannie Bator i jej "Japońskiemu wachlarzowi". Wielokrotnie do Japonii odwoływała się też Dominique Loreau - chyba pierwsza osoba, która zaczęła wydawać książki o minimalizmie, który w dużej mierze kojarzy się właśnie z Japonią.
W żadnej jednak z książek nie natknęłam się na określenie iki, które znane jest Japończykom, ale nie ma odpowiednika w żadnym innym języku światu.
Czym zatem jest owo tajemnicze iki? Zapewne nigdy bym się nie dowiedziała, gdybym nie trafiła na ebooka innej miłośniczki Japonii - Sylwii Gliniewicz. W swojej książce lekko, przystępnie, ale i interesująco napisała o iki, które okazuje się japońską filozofią codzienności. Filozofią, która zresztą niewiele wspólnego ma ze znaną nam filozofią i enigmatycznymi terminami, których definicje znane są tylko wtajemniczonym.
O iki już pisałam - Iki - japońska filozofia codziennościjapońska filozofia codzienności.
Tak w telegraficznym skrócie iki to umiłowanie życia, patrzenie na nie zawsze z ciekawością i wrażliwością. Umięjętność docenienia i walczenia o to, co ważne, ale i rezygnowania, kiedy nie można tego dostać. Iki to szacunek do świata i szacunek do siebie. Złote zasady, które pokazują, jak pięknie żyć.
Zainteresowani? A może wchodzicie w to?
***
A propos - dziś pierwszy dzień wiosny. A w Japonii już podobno kwitną kwiaty wiśni...
Blog dla wiecznych optymistów, poszukiwaczy, tych, którzy nieustannie szukają inspiracji i chcą żyć kreatywnie
poniedziałek, 21 marca 2016
środa, 16 marca 2016
10 powodów dlaczego warto zobaczyć najnowszy film o Bondzie
Najnowszy film o Bondzie właśnie ukazał się na DVD. Ja oczywiście nie wytrzymałam - obejrzałam go w listopadzie w w premierowy weekend. I już zawsze będę mieć sentyment do tego filmu. Z prostego powodu - miał mnie odstresować przed egzaminem praktycznym na prawo jazdy.
Może i James Bond nie obchodził się zbyt delikatnie z najnowszym Astonem Martinem DB10.
Może i jego nocna przejażdżka po Rzymie, łącznie z finałem w rzece Tyber, niewiele miała wspólnego z bezpieczną jazdą.
Ale prawo jazdy trafiło do mojej kieszeni :)
Wracając jednak do filmu. Bond zawsze wydawał mi się dużym chłopcem z niebezpiecznymi zabawkami. Od czasu jednak, kiedy agenta 007 gra Daniel Craig, coś zmieniło się w całej serii. Na lepsze.
Bonda z twarzą Daniela Craiga pokochał cały świat. W Wielkiej Brytanii gwałtownie wzrosła liczba dzieci o imieniu Daniel. Słabość do agenta ma sama królowa Elżbieta II.
Dlaczego warto obejrzeć Sprectre? Hmmm, powodów jest wiele. Na moim blogu już pisałam, dlaczego tam spodobał mi się najnowszy Bond: Spectre czyli nowe przygody Jamesa Bonda.
A Wam co spodobało się najbardziej? Alpejskie ośnieżone szczyty? Monica Bellucci? Malutki Fiat 500 czy bardziej imponujący Aston Martin DB10?
Może i James Bond nie obchodził się zbyt delikatnie z najnowszym Astonem Martinem DB10.
Może i jego nocna przejażdżka po Rzymie, łącznie z finałem w rzece Tyber, niewiele miała wspólnego z bezpieczną jazdą.
Ale prawo jazdy trafiło do mojej kieszeni :)
Wracając jednak do filmu. Bond zawsze wydawał mi się dużym chłopcem z niebezpiecznymi zabawkami. Od czasu jednak, kiedy agenta 007 gra Daniel Craig, coś zmieniło się w całej serii. Na lepsze.
Bonda z twarzą Daniela Craiga pokochał cały świat. W Wielkiej Brytanii gwałtownie wzrosła liczba dzieci o imieniu Daniel. Słabość do agenta ma sama królowa Elżbieta II.
Dlaczego warto obejrzeć Sprectre? Hmmm, powodów jest wiele. Na moim blogu już pisałam, dlaczego tam spodobał mi się najnowszy Bond: Spectre czyli nowe przygody Jamesa Bonda.
A Wam co spodobało się najbardziej? Alpejskie ośnieżone szczyty? Monica Bellucci? Malutki Fiat 500 czy bardziej imponujący Aston Martin DB10?
wtorek, 8 marca 2016
Kobieca torebka i jej sekrety
O jej zawartości krążą legendy. Wiadomo na pewno, że nie ma dna, ma też wiele wspólnych cech z czarną dziurą - wiele przedmiotów raz do niej włożonych może zniknąć na wieki.
W zależności od wielkości, w kobiecej torebce zmieścić się mogą wszystkie podręczne drobiazgi i naście innych przedmiotów, które mogą się przydać w najmniej spodziewanych sytuacjach.
W Dzień Kobiet zachęcam jednak do małej torebkowej rewizji. Warto znaleźć w niej dodatkowe miejsce na codzienne umilacze, które będą wspierać kobiecość.
Po dłuższym zastanowieniu wybrałam moich 10 subiektywnych umilaczy - kobieca torebka i jej tajemnice
Też macie swoje tajemnicze, ultrakobiece drobiazgi, z którymi się nie rozstajecie?
W zależności od wielkości, w kobiecej torebce zmieścić się mogą wszystkie podręczne drobiazgi i naście innych przedmiotów, które mogą się przydać w najmniej spodziewanych sytuacjach.
W Dzień Kobiet zachęcam jednak do małej torebkowej rewizji. Warto znaleźć w niej dodatkowe miejsce na codzienne umilacze, które będą wspierać kobiecość.
Po dłuższym zastanowieniu wybrałam moich 10 subiektywnych umilaczy - kobieca torebka i jej tajemnice
Też macie swoje tajemnicze, ultrakobiece drobiazgi, z którymi się nie rozstajecie?
środa, 2 marca 2016
Minimalizm i wiosenne porządki
Lubię porządek, ale nie lubię samego sprzątania. Zwłaszcza jeśli wiem, że będę musiała raz na zawsze pożegnać się rzeczami, które trudno uznać za zwykłe przedmioty.
Bo na pewno do kategorii tej nie zaliczają się kartki od bliskich osób, których już nie ma, pamiątki z wypraw życia, ulubiony sweter wydziergany przez babcię, który niestety nijak nie nadaje się już do noszenia.
Niektóre przedmioty na wskroś są przesiąknięte dobrymi wspomnieniami, zyskały zapach naszych emocji, w magiczny sposób otwierają furtkę do odległego świata przeszłości, którego od dawna już nie odwiedzaliśmy.
Sprzątanie to na pewno nie tylko czysto fizyczna czynność, którą wykonuje się każdego dnia, co tydzień lub raz do roku, na wiosnę właśnie.
Takie gruntowne porządki to znacznie więcej.
Bywają nawet bardzo wyczerpujące i przytłaczające.
Mimo jednak tego ciężaru mają w sobie coś oczyszczającego i odświeżającego. Mawia się, że sprzątając i redukując przedmioty, robimy w naszych domach miejsce na życie, które toczy się cały czas na naszych oczach. Otwieramy się na nowe i nieznane, przygotowujemy się na zmiany.
By jednak te nasze porządki rzeczywiście otworzyły nas na życie, dobrze jest na nie inaczej spojrzeć. Okiem minimalisty.
I właśnie do tego zachęca nas Dominique Loreau w swoich książkach o minimalizmie.
Chociaż pozycji, których głównym mottem jest słynne "mniej to więcej" stale przybywa, i taj już od wielu lat uważam, że zdecydowanie najlepsze są właśnie te napisane przez francuską autorkę zamieszkałą na stałe w Japonii. Polecam w szczególności "Sztukę prostoty" i "Sztukę minimalizmu".
Reszta czyli:
to już tylko uzupełnienie. Więcej o książkach Dominique Loreau i minimalizmie na moim drugim blogu: Minimalizm według Dominique Loreau.
Bo na pewno do kategorii tej nie zaliczają się kartki od bliskich osób, których już nie ma, pamiątki z wypraw życia, ulubiony sweter wydziergany przez babcię, który niestety nijak nie nadaje się już do noszenia.
Niektóre przedmioty na wskroś są przesiąknięte dobrymi wspomnieniami, zyskały zapach naszych emocji, w magiczny sposób otwierają furtkę do odległego świata przeszłości, którego od dawna już nie odwiedzaliśmy.
Sprzątanie to na pewno nie tylko czysto fizyczna czynność, którą wykonuje się każdego dnia, co tydzień lub raz do roku, na wiosnę właśnie.
Takie gruntowne porządki to znacznie więcej.
Bywają nawet bardzo wyczerpujące i przytłaczające.
Mimo jednak tego ciężaru mają w sobie coś oczyszczającego i odświeżającego. Mawia się, że sprzątając i redukując przedmioty, robimy w naszych domach miejsce na życie, które toczy się cały czas na naszych oczach. Otwieramy się na nowe i nieznane, przygotowujemy się na zmiany.
By jednak te nasze porządki rzeczywiście otworzyły nas na życie, dobrze jest na nie inaczej spojrzeć. Okiem minimalisty.
I właśnie do tego zachęca nas Dominique Loreau w swoich książkach o minimalizmie.
Chociaż pozycji, których głównym mottem jest słynne "mniej to więcej" stale przybywa, i taj już od wielu lat uważam, że zdecydowanie najlepsze są właśnie te napisane przez francuską autorkę zamieszkałą na stałe w Japonii. Polecam w szczególności "Sztukę prostoty" i "Sztukę minimalizmu".
Reszta czyli:
- "Sztuka sprzątania"
- "Sztuka umiaru"
- "Sztuka planowania"
- "Sztuka porządkowania"
to już tylko uzupełnienie. Więcej o książkach Dominique Loreau i minimalizmie na moim drugim blogu: Minimalizm według Dominique Loreau.
Subskrybuj:
Posty (Atom)