Według mnie to zdecydowanie najlepsza powieść Kundery, chociaż tytuł wydaje się taki niepozorny. Sugeruje, że sięga się raczej po sentymentalną opowieść, ale bardzo szybko okazuje się, że powieść jest znacznie ciekawsza, jest w niej wiele wątków, pojawiają się świetnie wykreowane, wielowymiarowe postaci, a na pierwszy rzut oka romans czy melodramat szybko zmienia się w trzymający w napięciu kryminał ze zbrodnią doskonałą.
Spójna, świetnie napisana, a jednocześnie dojrzała powieść z drugim dnem, w której Kundera nie omieszkał umieścić typowych dla siebie krótkich, genialnych refleksji, z których każda może z powodzeniem wpaść do kategorii "Skrzydlate słowa".
Jeśli Milan Kundera uznawany jest za jednego z najwybitniejszych pisarzy ostatniego stulecia, to niewątpliwie do przyznania mu tego miana przyczyniła się również ta powieść.
Niewielka, a jakże wielka powieść, którą warto znać. Dłuższą recenzję znajdziecie tradycyjnie już na moim drugim blogu "niebieska-sukienka.pl: Walc pożegnalny (prowadzi Kundera).
Blog dla wiecznych optymistów, poszukiwaczy, tych, którzy nieustannie szukają inspiracji i chcą żyć kreatywnie
niedziela, 17 kwietnia 2016
sobota, 16 kwietnia 2016
Milan Kundera, Nieznośna lekkość bytu
Nieznośna lekkość bytu to najsłynniejsza powieść Milana Kundery.
Niektórym może kojarzyć się z filmową adaptacją, w której jedną z głównych ról zagrała Juliette Binoche.
Jak to jednak w przypadku adaptacji bywa, w książce jest znacznie więcej emocji, kunderowskiego humoru, ale i typowej dla niego refleksji.
Kundera w niezwykły sposób potrafi kreślić miłosne historie. Para z "Nieznośnej lekkości bytu" może i nie jest idealna, może nie jest ze sobą do końca szczęśliwa, jednak niewątpliwie ma zdecydowanie najdłuższy staż. I jak mało która, historia Tomasza i Teresy pokazuje, jak trudno jest kochać, jak trudno jest wybaczać i jak trudno jest żyć bez siebie.
W "Nieznośnej lekkości bytu" warto jednak zwrócić uwagę nie tylko na wątek miłosny. Bardzo spodobało mi się to, jak został w tej powieści przedstawiony pies, który towarzyszy bohaterom do niemal samego końca. Kundera przedstawia tu też swoją teorię, że zwierzę jest bardziej szczere od człowieka, ponieważ nigdy tak naprawdę nie opuściło biblijnego raju...
"Nieznośną lekkość bytu" przeczytałam do tej pory dwa razy. Kiedy odkładałam książkę na półkę za drugim razem, miałam wrażenie, że przeczytałam zupełnie inną powieść.
Też tak macie? Zachęcam do lektury i na mojego drugiego bloga, na którym o "Nieznośnej lekkości bytu" napisałam jeszcze więcej: Ciężar i lekkość.
Niektórym może kojarzyć się z filmową adaptacją, w której jedną z głównych ról zagrała Juliette Binoche.
Jak to jednak w przypadku adaptacji bywa, w książce jest znacznie więcej emocji, kunderowskiego humoru, ale i typowej dla niego refleksji.
Kundera w niezwykły sposób potrafi kreślić miłosne historie. Para z "Nieznośnej lekkości bytu" może i nie jest idealna, może nie jest ze sobą do końca szczęśliwa, jednak niewątpliwie ma zdecydowanie najdłuższy staż. I jak mało która, historia Tomasza i Teresy pokazuje, jak trudno jest kochać, jak trudno jest wybaczać i jak trudno jest żyć bez siebie.
W "Nieznośnej lekkości bytu" warto jednak zwrócić uwagę nie tylko na wątek miłosny. Bardzo spodobało mi się to, jak został w tej powieści przedstawiony pies, który towarzyszy bohaterom do niemal samego końca. Kundera przedstawia tu też swoją teorię, że zwierzę jest bardziej szczere od człowieka, ponieważ nigdy tak naprawdę nie opuściło biblijnego raju...
"Nieznośną lekkość bytu" przeczytałam do tej pory dwa razy. Kiedy odkładałam książkę na półkę za drugim razem, miałam wrażenie, że przeczytałam zupełnie inną powieść.
Też tak macie? Zachęcam do lektury i na mojego drugiego bloga, na którym o "Nieznośnej lekkości bytu" napisałam jeszcze więcej: Ciężar i lekkość.
piątek, 15 kwietnia 2016
Milan Kundera, Żart
Ta książka to klasyka przez duże K. Chociaż powieść została zatytułowana "Żart", raczej daleko jej do żartu i wesołości, chyba że potraktuje się ją jako doskonały przykład czarnego humoru.
Historia przepełniona jest gorącymi emocjami i namiętnościami. Jednak po lekturze można dojść do wniosku, że o życiu głównego bohatera zadecydował właściwie jeden głupi żart...
Ta powieść jest jak przestroga - że nie warto żyć przeszłością, poświęcać życia na negatywne emocje, szukać winy w otoczeniu zamiast w sobie i zwlekać z zemstą, która nigdy nie jest słodka, a po wielu latach nie tyle traci smak, co zaczyna być trująca.
"Żart" to nie tylko ciekawa, uniwersalna historia o zranionym młodym człowieku, ale i powieść o Czechach i to w szczególnych czasach - kiedy podobnie jak w Polsce najważniejsza była partia. Jakże podobnie, a jakże inaczej.
Znacie już "Żart"? A może planujecie dopiero czytać czy wciąż się zastanawiacie?
W każdym razie zapraszam na blog, gdzie przeczytacie więcej o jednej z najsłynniejszych powieści Milana Kundery: Nie wszyscy znają się na żartach.
Historia przepełniona jest gorącymi emocjami i namiętnościami. Jednak po lekturze można dojść do wniosku, że o życiu głównego bohatera zadecydował właściwie jeden głupi żart...
Ta powieść jest jak przestroga - że nie warto żyć przeszłością, poświęcać życia na negatywne emocje, szukać winy w otoczeniu zamiast w sobie i zwlekać z zemstą, która nigdy nie jest słodka, a po wielu latach nie tyle traci smak, co zaczyna być trująca.
"Żart" to nie tylko ciekawa, uniwersalna historia o zranionym młodym człowieku, ale i powieść o Czechach i to w szczególnych czasach - kiedy podobnie jak w Polsce najważniejsza była partia. Jakże podobnie, a jakże inaczej.
Znacie już "Żart"? A może planujecie dopiero czytać czy wciąż się zastanawiacie?
W każdym razie zapraszam na blog, gdzie przeczytacie więcej o jednej z najsłynniejszych powieści Milana Kundery: Nie wszyscy znają się na żartach.
czwartek, 14 kwietnia 2016
Milan Kundera, Powolność, Życie jest gdzie indziej, Tożsamość
Kwiecień to najbardziej książkowy miesiąc w roku. Zapraszam więc do małego zestawienia recenzji książek, które do tej pory ukazały się na moim drugim blogu.
Kilka dni temu na błekitna-sukienka.blogspot.com przypomniałam sylwetkę Milana Kundery - najsłynniejszego czeskiego pisarza ostatniego stulecia. Kilka lat temu jego powieści dosłownie pochłonęły mnie bez reszty, a niektóre z nich do dziś mocno siedzą w mojej głowie.
To prawda, że na świecie ukazały się setki książek tysięcy utalentowanych pisarzy spod różnych szerokości geograficznych. Nie zgadzam się jednak, żeby czytać tylko te najsłynniejsze powieści, bo nierzadko to wcale nie one są tymi najlepszymi. W przypadku Kundery postanowiłam się pochylić nad wieloma powieściami, zarówno tymi starszymi i nowszymi i nie żałuję. Bo każda z nich zasługuje na uwagę. Poniżej notka o trzech, mniej znanych książkach Kundery, zainteresowanych zapraszam też na mojego bloga: Kundera mniej znany.
Kilka dni temu na błekitna-sukienka.blogspot.com przypomniałam sylwetkę Milana Kundery - najsłynniejszego czeskiego pisarza ostatniego stulecia. Kilka lat temu jego powieści dosłownie pochłonęły mnie bez reszty, a niektóre z nich do dziś mocno siedzą w mojej głowie.
To prawda, że na świecie ukazały się setki książek tysięcy utalentowanych pisarzy spod różnych szerokości geograficznych. Nie zgadzam się jednak, żeby czytać tylko te najsłynniejsze powieści, bo nierzadko to wcale nie one są tymi najlepszymi. W przypadku Kundery postanowiłam się pochylić nad wieloma powieściami, zarówno tymi starszymi i nowszymi i nie żałuję. Bo każda z nich zasługuje na uwagę. Poniżej notka o trzech, mniej znanych książkach Kundery, zainteresowanych zapraszam też na mojego bloga: Kundera mniej znany.
Życie jest gdzie indziej
"Życie jest gdzie indziej" to szczególna pozycja, w której coś dla siebie znajdą nie tylko zblazowani maturzyści przygotowujący prezentację o motywie artysty w literaturze. Kundera w tej powieści pokazał też skomplikowane relacje syn - matka, które z kolei mocno wpłynęły na późniejsze relacje głównego bohatera z kobietami. "Życie jest gdzie indziej" zdobyło wiele pozytywnych recenzji.Powolność
Właściwie dzięki tej krótkiej powieści dowiedziałam się, kim jest entomolog ;) Ba, dowiedziałam się, że entomolodzy organizują naukowe zjazdy i konferencje... Ironiczna i zabawna w wielu miejscach historia niesie jednak smutne przesłanie - że współczesny człowiek nie potrafi już czerpać przyjemności z powolności, zatracił spokój, nie potrafi radzić sobie w coraz bardziej złożonej rzeczywistości i dlatego mknie przed siebie bez opamiętania. Temat z roku na rok coraz bardziej aktualny...Tożsamość
Jedna z nowszych książek Kundery, tajemnicza, zagadkowa, w której analizie jest poddana relacja pewnej pary. Pomysł na powieść ciekawy, jednak jak to u Kundery, im bliżej końca, tym bardziej wszystko się komplikuje i pojawia się więcej pytań niż odpowiedzi.poniedziałek, 11 kwietnia 2016
Milan Kundera. Sylwetka
Kwiecień z uwagi na Światowy Dzień Książki można uznać za miesiąc książek. Jak dla mnie miesiąc ten należy też do Milana Kundery.
Mało kto wie, że urodziny najsłynniejszego czeskiego pisarza wypadają pierwszego dnia kwietnia. W tym roku zaś artysta skończył już 87 lat. Chociaż większości kojarzy się z "Nieznośną lekkością bytu", to w swoim dorobku ma mnóstwo innych, mniej i bardziej udanych powieści i esejów.
Najsłynniejszy Czech ani jednak nie mieszka, ani nie tworzy w swojej ojczyźnie. Od lat na stałe przebywa we Francji i jak mało kto chroni swoją prywatność. Nawet jednak bez odniesień do jego biografii, proza Kundery pozostaje szalenie interesująca. Najczęściej poruszane w niej tematy to miłość, polityka, sens życia, trudne relacje międzyludzkie.
Kundera jest jednym z tych pisarzy, których polubiłam najbardziej. Imponuje mi jego talent do ubierania subtelnych emocji w słowa. Jak prawie nikt inny Kundera potrafi w oryginalny sposób formułować prawdy o życiu - oczywiste, ale jednak wcale nie banalne. I bywa ironiczny. Czasami nawet bardzo, co tylko dodaje uroku jego książkom.
Jeśli chcecie poczytać więcej o Milanie Kunderze, zapraszam na mojego bloga - Milan Kundera, Miłość, polityka i lekkość bytu. Znajdziecie na nim trochę informacji o samym pisarzu, a przede wszystkim recenzje książek, które najbardziej zapadły mi w pamięć.
Mało kto wie, że urodziny najsłynniejszego czeskiego pisarza wypadają pierwszego dnia kwietnia. W tym roku zaś artysta skończył już 87 lat. Chociaż większości kojarzy się z "Nieznośną lekkością bytu", to w swoim dorobku ma mnóstwo innych, mniej i bardziej udanych powieści i esejów.
Najsłynniejszy Czech ani jednak nie mieszka, ani nie tworzy w swojej ojczyźnie. Od lat na stałe przebywa we Francji i jak mało kto chroni swoją prywatność. Nawet jednak bez odniesień do jego biografii, proza Kundery pozostaje szalenie interesująca. Najczęściej poruszane w niej tematy to miłość, polityka, sens życia, trudne relacje międzyludzkie.
Kundera jest jednym z tych pisarzy, których polubiłam najbardziej. Imponuje mi jego talent do ubierania subtelnych emocji w słowa. Jak prawie nikt inny Kundera potrafi w oryginalny sposób formułować prawdy o życiu - oczywiste, ale jednak wcale nie banalne. I bywa ironiczny. Czasami nawet bardzo, co tylko dodaje uroku jego książkom.
Jeśli chcecie poczytać więcej o Milanie Kunderze, zapraszam na mojego bloga - Milan Kundera, Miłość, polityka i lekkość bytu. Znajdziecie na nim trochę informacji o samym pisarzu, a przede wszystkim recenzje książek, które najbardziej zapadły mi w pamięć.
środa, 6 kwietnia 2016
Pamiętacie jeszcze Bryana Adamsa?
Pełnego uroku sympatycznego rudzielca, który z rockowym zacięciem w latach 90. czarował świat romantycznymi balladami?
Chociaż wciąż nagrywa, to jednak nie udało mu się trafić na szczyty list przebojów. Ale obrał chyba nieco inną taktykę. Podobnie jak Sting zamiast na siłę tworzyć nowe piosenki, jeszcze raz odwiedza kolejne kraje i prezentuje wszystkim dobrze znane hity sprzed lat.
Najwyraźniej polubił też przyjeżdżać do Polski, bo po długiej przerwie od pamiętnego koncertu w Sopocie, zawitał tu już parokrotnie. Konsekwentnie wybiera też za każdym razem inne miasto. Zaczął od Rybnika, później był w Poznaniu, niedawno grał w Krakowie, a w tym roku pojawi się w Łodzi.
Ile znacie jego przebojów? Wiecie, że rudowłosy Brajan nie tylko śpiewa, ale jest też cenionym fotografem? Ciekawskich zapraszam na mojego bloga, na którym już przybliżałam jego sylwetkę - link.
A jeśli chodzi o koncerty to hmm... Bywałam na wielu, ale koncerty Adamsa mają szczególną energię, a sam artysta dobrze dba, żeby wszyscy dobrze się bawili. Tylko raz jeden zdarzyło mi się, żeby z trybuny wejść na płytę pod samą scenę. Było to właśnie na koncercie Bryana Adamsa.
Chociaż wciąż nagrywa, to jednak nie udało mu się trafić na szczyty list przebojów. Ale obrał chyba nieco inną taktykę. Podobnie jak Sting zamiast na siłę tworzyć nowe piosenki, jeszcze raz odwiedza kolejne kraje i prezentuje wszystkim dobrze znane hity sprzed lat.
Najwyraźniej polubił też przyjeżdżać do Polski, bo po długiej przerwie od pamiętnego koncertu w Sopocie, zawitał tu już parokrotnie. Konsekwentnie wybiera też za każdym razem inne miasto. Zaczął od Rybnika, później był w Poznaniu, niedawno grał w Krakowie, a w tym roku pojawi się w Łodzi.
Ile znacie jego przebojów? Wiecie, że rudowłosy Brajan nie tylko śpiewa, ale jest też cenionym fotografem? Ciekawskich zapraszam na mojego bloga, na którym już przybliżałam jego sylwetkę - link.
A jeśli chodzi o koncerty to hmm... Bywałam na wielu, ale koncerty Adamsa mają szczególną energię, a sam artysta dobrze dba, żeby wszyscy dobrze się bawili. Tylko raz jeden zdarzyło mi się, żeby z trybuny wejść na płytę pod samą scenę. Było to właśnie na koncercie Bryana Adamsa.
piątek, 1 kwietnia 2016
Zwierzakom też bywa do śmiechu. 1. kwietnia w zwierzęcym wydaniu.
W takie dni jak dziś nawet żarty z "Familiady" mogą wydać się trochę zabawne. Prima Aprilis to w końcu dzień psikusów, wkręcania innych, wymyślania najbardziej nieprawdopodobnych historii.
Swego czasu jednak spojrzałam na temat inaczej i z czystej ciekawości zajrzałam na stronę wszystkim dobrze znanej encyklopedii, żeby sprawdzić, kto nie tyle żartuje, co obchodzi urodziny właśnie pierwszego dnia kwietnia. Okazuje się, że tych osobistości jest całkiem sporo...
A co powiecie na bardziej alternatywny Prima Aprilis? Zastanawialiście się kiedyś, jak bawią i śmieją się zwierzaki? Bo okazuje sie, że w nastroju do figlów i żartów są nie tylko ludzie, ale i koty, psy, misie czy już z założenia roześmiany koń.
Zapraszam do uśmiechniętej, zwierzakowej galerii - 1. kwietnia. Dzień z założenia niepoważny.
A jeśli nastrój jeszcze nie dopisuje, przypominam, że jest piątek, weekend coraz bliżej, a wiosna jest coraz lepiej widoczna :)
Swego czasu jednak spojrzałam na temat inaczej i z czystej ciekawości zajrzałam na stronę wszystkim dobrze znanej encyklopedii, żeby sprawdzić, kto nie tyle żartuje, co obchodzi urodziny właśnie pierwszego dnia kwietnia. Okazuje się, że tych osobistości jest całkiem sporo...
A co powiecie na bardziej alternatywny Prima Aprilis? Zastanawialiście się kiedyś, jak bawią i śmieją się zwierzaki? Bo okazuje sie, że w nastroju do figlów i żartów są nie tylko ludzie, ale i koty, psy, misie czy już z założenia roześmiany koń.
Zapraszam do uśmiechniętej, zwierzakowej galerii - 1. kwietnia. Dzień z założenia niepoważny.
A jeśli nastrój jeszcze nie dopisuje, przypominam, że jest piątek, weekend coraz bliżej, a wiosna jest coraz lepiej widoczna :)
poniedziałek, 21 marca 2016
Lubicie Japonię? A wiecie czym jest iki?
Niemal każdy prędzej czy później przechodzi mniejszą lub większą fascynację Japonią. Niektórym podobają się gejsze. Na innych wrażenie robi sztuka układania kwiatów i parzenia herbaty. Jeszcze inni zastanawiają się, jak naród mający tak niekorzystne położenie geograficzne mógł stać się jedną z największych potęg gospodarczych.
Nie brakuje też fanów komiksów i japońskiej literatury, która ma obecnie bardzo znanego przedstawiciela - Haruki Murakamiego, choć jeszcze nie tak dawno temu kojarzyła się z prostymi i eleganckimi haiku.
Murakamiego czytam już od dawna. Japonię od kuchni poznałam dzięki Joannie Bator i jej "Japońskiemu wachlarzowi". Wielokrotnie do Japonii odwoływała się też Dominique Loreau - chyba pierwsza osoba, która zaczęła wydawać książki o minimalizmie, który w dużej mierze kojarzy się właśnie z Japonią.
W żadnej jednak z książek nie natknęłam się na określenie iki, które znane jest Japończykom, ale nie ma odpowiednika w żadnym innym języku światu.
Czym zatem jest owo tajemnicze iki? Zapewne nigdy bym się nie dowiedziała, gdybym nie trafiła na ebooka innej miłośniczki Japonii - Sylwii Gliniewicz. W swojej książce lekko, przystępnie, ale i interesująco napisała o iki, które okazuje się japońską filozofią codzienności. Filozofią, która zresztą niewiele wspólnego ma ze znaną nam filozofią i enigmatycznymi terminami, których definicje znane są tylko wtajemniczonym.
O iki już pisałam - Iki - japońska filozofia codziennościjapońska filozofia codzienności.
Tak w telegraficznym skrócie iki to umiłowanie życia, patrzenie na nie zawsze z ciekawością i wrażliwością. Umięjętność docenienia i walczenia o to, co ważne, ale i rezygnowania, kiedy nie można tego dostać. Iki to szacunek do świata i szacunek do siebie. Złote zasady, które pokazują, jak pięknie żyć.
Zainteresowani? A może wchodzicie w to?
***
A propos - dziś pierwszy dzień wiosny. A w Japonii już podobno kwitną kwiaty wiśni...
Nie brakuje też fanów komiksów i japońskiej literatury, która ma obecnie bardzo znanego przedstawiciela - Haruki Murakamiego, choć jeszcze nie tak dawno temu kojarzyła się z prostymi i eleganckimi haiku.
Murakamiego czytam już od dawna. Japonię od kuchni poznałam dzięki Joannie Bator i jej "Japońskiemu wachlarzowi". Wielokrotnie do Japonii odwoływała się też Dominique Loreau - chyba pierwsza osoba, która zaczęła wydawać książki o minimalizmie, który w dużej mierze kojarzy się właśnie z Japonią.
W żadnej jednak z książek nie natknęłam się na określenie iki, które znane jest Japończykom, ale nie ma odpowiednika w żadnym innym języku światu.
Czym zatem jest owo tajemnicze iki? Zapewne nigdy bym się nie dowiedziała, gdybym nie trafiła na ebooka innej miłośniczki Japonii - Sylwii Gliniewicz. W swojej książce lekko, przystępnie, ale i interesująco napisała o iki, które okazuje się japońską filozofią codzienności. Filozofią, która zresztą niewiele wspólnego ma ze znaną nam filozofią i enigmatycznymi terminami, których definicje znane są tylko wtajemniczonym.
O iki już pisałam - Iki - japońska filozofia codziennościjapońska filozofia codzienności.
Tak w telegraficznym skrócie iki to umiłowanie życia, patrzenie na nie zawsze z ciekawością i wrażliwością. Umięjętność docenienia i walczenia o to, co ważne, ale i rezygnowania, kiedy nie można tego dostać. Iki to szacunek do świata i szacunek do siebie. Złote zasady, które pokazują, jak pięknie żyć.
Zainteresowani? A może wchodzicie w to?
***
A propos - dziś pierwszy dzień wiosny. A w Japonii już podobno kwitną kwiaty wiśni...
środa, 16 marca 2016
10 powodów dlaczego warto zobaczyć najnowszy film o Bondzie
Najnowszy film o Bondzie właśnie ukazał się na DVD. Ja oczywiście nie wytrzymałam - obejrzałam go w listopadzie w w premierowy weekend. I już zawsze będę mieć sentyment do tego filmu. Z prostego powodu - miał mnie odstresować przed egzaminem praktycznym na prawo jazdy.
Może i James Bond nie obchodził się zbyt delikatnie z najnowszym Astonem Martinem DB10.
Może i jego nocna przejażdżka po Rzymie, łącznie z finałem w rzece Tyber, niewiele miała wspólnego z bezpieczną jazdą.
Ale prawo jazdy trafiło do mojej kieszeni :)
Wracając jednak do filmu. Bond zawsze wydawał mi się dużym chłopcem z niebezpiecznymi zabawkami. Od czasu jednak, kiedy agenta 007 gra Daniel Craig, coś zmieniło się w całej serii. Na lepsze.
Bonda z twarzą Daniela Craiga pokochał cały świat. W Wielkiej Brytanii gwałtownie wzrosła liczba dzieci o imieniu Daniel. Słabość do agenta ma sama królowa Elżbieta II.
Dlaczego warto obejrzeć Sprectre? Hmmm, powodów jest wiele. Na moim blogu już pisałam, dlaczego tam spodobał mi się najnowszy Bond: Spectre czyli nowe przygody Jamesa Bonda.
A Wam co spodobało się najbardziej? Alpejskie ośnieżone szczyty? Monica Bellucci? Malutki Fiat 500 czy bardziej imponujący Aston Martin DB10?
Może i James Bond nie obchodził się zbyt delikatnie z najnowszym Astonem Martinem DB10.
Może i jego nocna przejażdżka po Rzymie, łącznie z finałem w rzece Tyber, niewiele miała wspólnego z bezpieczną jazdą.
Ale prawo jazdy trafiło do mojej kieszeni :)
Wracając jednak do filmu. Bond zawsze wydawał mi się dużym chłopcem z niebezpiecznymi zabawkami. Od czasu jednak, kiedy agenta 007 gra Daniel Craig, coś zmieniło się w całej serii. Na lepsze.
Bonda z twarzą Daniela Craiga pokochał cały świat. W Wielkiej Brytanii gwałtownie wzrosła liczba dzieci o imieniu Daniel. Słabość do agenta ma sama królowa Elżbieta II.
Dlaczego warto obejrzeć Sprectre? Hmmm, powodów jest wiele. Na moim blogu już pisałam, dlaczego tam spodobał mi się najnowszy Bond: Spectre czyli nowe przygody Jamesa Bonda.
A Wam co spodobało się najbardziej? Alpejskie ośnieżone szczyty? Monica Bellucci? Malutki Fiat 500 czy bardziej imponujący Aston Martin DB10?
wtorek, 8 marca 2016
Kobieca torebka i jej sekrety
O jej zawartości krążą legendy. Wiadomo na pewno, że nie ma dna, ma też wiele wspólnych cech z czarną dziurą - wiele przedmiotów raz do niej włożonych może zniknąć na wieki.
W zależności od wielkości, w kobiecej torebce zmieścić się mogą wszystkie podręczne drobiazgi i naście innych przedmiotów, które mogą się przydać w najmniej spodziewanych sytuacjach.
W Dzień Kobiet zachęcam jednak do małej torebkowej rewizji. Warto znaleźć w niej dodatkowe miejsce na codzienne umilacze, które będą wspierać kobiecość.
Po dłuższym zastanowieniu wybrałam moich 10 subiektywnych umilaczy - kobieca torebka i jej tajemnice
Też macie swoje tajemnicze, ultrakobiece drobiazgi, z którymi się nie rozstajecie?
W zależności od wielkości, w kobiecej torebce zmieścić się mogą wszystkie podręczne drobiazgi i naście innych przedmiotów, które mogą się przydać w najmniej spodziewanych sytuacjach.
W Dzień Kobiet zachęcam jednak do małej torebkowej rewizji. Warto znaleźć w niej dodatkowe miejsce na codzienne umilacze, które będą wspierać kobiecość.
Po dłuższym zastanowieniu wybrałam moich 10 subiektywnych umilaczy - kobieca torebka i jej tajemnice
Też macie swoje tajemnicze, ultrakobiece drobiazgi, z którymi się nie rozstajecie?
środa, 2 marca 2016
Minimalizm i wiosenne porządki
Lubię porządek, ale nie lubię samego sprzątania. Zwłaszcza jeśli wiem, że będę musiała raz na zawsze pożegnać się rzeczami, które trudno uznać za zwykłe przedmioty.
Bo na pewno do kategorii tej nie zaliczają się kartki od bliskich osób, których już nie ma, pamiątki z wypraw życia, ulubiony sweter wydziergany przez babcię, który niestety nijak nie nadaje się już do noszenia.
Niektóre przedmioty na wskroś są przesiąknięte dobrymi wspomnieniami, zyskały zapach naszych emocji, w magiczny sposób otwierają furtkę do odległego świata przeszłości, którego od dawna już nie odwiedzaliśmy.
Sprzątanie to na pewno nie tylko czysto fizyczna czynność, którą wykonuje się każdego dnia, co tydzień lub raz do roku, na wiosnę właśnie.
Takie gruntowne porządki to znacznie więcej.
Bywają nawet bardzo wyczerpujące i przytłaczające.
Mimo jednak tego ciężaru mają w sobie coś oczyszczającego i odświeżającego. Mawia się, że sprzątając i redukując przedmioty, robimy w naszych domach miejsce na życie, które toczy się cały czas na naszych oczach. Otwieramy się na nowe i nieznane, przygotowujemy się na zmiany.
By jednak te nasze porządki rzeczywiście otworzyły nas na życie, dobrze jest na nie inaczej spojrzeć. Okiem minimalisty.
I właśnie do tego zachęca nas Dominique Loreau w swoich książkach o minimalizmie.
Chociaż pozycji, których głównym mottem jest słynne "mniej to więcej" stale przybywa, i taj już od wielu lat uważam, że zdecydowanie najlepsze są właśnie te napisane przez francuską autorkę zamieszkałą na stałe w Japonii. Polecam w szczególności "Sztukę prostoty" i "Sztukę minimalizmu".
Reszta czyli:
to już tylko uzupełnienie. Więcej o książkach Dominique Loreau i minimalizmie na moim drugim blogu: Minimalizm według Dominique Loreau.
Bo na pewno do kategorii tej nie zaliczają się kartki od bliskich osób, których już nie ma, pamiątki z wypraw życia, ulubiony sweter wydziergany przez babcię, który niestety nijak nie nadaje się już do noszenia.
Niektóre przedmioty na wskroś są przesiąknięte dobrymi wspomnieniami, zyskały zapach naszych emocji, w magiczny sposób otwierają furtkę do odległego świata przeszłości, którego od dawna już nie odwiedzaliśmy.
Sprzątanie to na pewno nie tylko czysto fizyczna czynność, którą wykonuje się każdego dnia, co tydzień lub raz do roku, na wiosnę właśnie.
Takie gruntowne porządki to znacznie więcej.
Bywają nawet bardzo wyczerpujące i przytłaczające.
Mimo jednak tego ciężaru mają w sobie coś oczyszczającego i odświeżającego. Mawia się, że sprzątając i redukując przedmioty, robimy w naszych domach miejsce na życie, które toczy się cały czas na naszych oczach. Otwieramy się na nowe i nieznane, przygotowujemy się na zmiany.
By jednak te nasze porządki rzeczywiście otworzyły nas na życie, dobrze jest na nie inaczej spojrzeć. Okiem minimalisty.
I właśnie do tego zachęca nas Dominique Loreau w swoich książkach o minimalizmie.
Chociaż pozycji, których głównym mottem jest słynne "mniej to więcej" stale przybywa, i taj już od wielu lat uważam, że zdecydowanie najlepsze są właśnie te napisane przez francuską autorkę zamieszkałą na stałe w Japonii. Polecam w szczególności "Sztukę prostoty" i "Sztukę minimalizmu".
Reszta czyli:
- "Sztuka sprzątania"
- "Sztuka umiaru"
- "Sztuka planowania"
- "Sztuka porządkowania"
to już tylko uzupełnienie. Więcej o książkach Dominique Loreau i minimalizmie na moim drugim blogu: Minimalizm według Dominique Loreau.
sobota, 27 lutego 2016
Zanim pojawiła się Coco Chanel
Moda zatoczyła koło. Niegdyś to damy z elit mogły pozwolić sobie tylko na drogie kreacje od najlepszych projektantów. Dziś jest odwrotnie. Dzięki masowej produkcji i tańszym materiałom, za modą podążać może każdy. Ci najbardziej zamożni jednak coraz częściej z tej pogoni za trendami rezygnują, a zamiast tego wybierają prostotę, stonowane kolory i klasyczne wzory.
Teraz powiedzieć, że ktoś interesuje się modą znaczy właściwie wszystko i nic. Bo nie wystarczy śledzić trendy i regularnie oglądać wystawy. Dobrze jest poszukać głębiej, dowiedzieć się więcej i bardziej świadomie dobierać kolejne elementy garderoby do swojej szafy.
Historia mody w jakimś sensie pozostaje trochę na uboczu. Jest historią w wersji popularnonaukowej. Te główne wydarzenia, które wpłynęły na losy świata jednak również się w niej pojawiają i odciskają na niej swoje piętno.
Zapraszam do lektury szkiców o modzie. Na dobry początek historia domu mody Worth.
Teraz powiedzieć, że ktoś interesuje się modą znaczy właściwie wszystko i nic. Bo nie wystarczy śledzić trendy i regularnie oglądać wystawy. Dobrze jest poszukać głębiej, dowiedzieć się więcej i bardziej świadomie dobierać kolejne elementy garderoby do swojej szafy.
Historia mody w jakimś sensie pozostaje trochę na uboczu. Jest historią w wersji popularnonaukowej. Te główne wydarzenia, które wpłynęły na losy świata jednak również się w niej pojawiają i odciskają na niej swoje piętno.
- Myślicie, że moda wywodzi się z Francji a jej kolebką od zawsze była Francja?
- Kto królował w Paryżu zanim sukces odniosła Coco Chanel?
- Jakie były te pierwsze trendy, kiedy rodziło się haute couture?
Zapraszam do lektury szkiców o modzie. Na dobry początek historia domu mody Worth.
czwartek, 25 lutego 2016
Też tak czekacie na wiosnę?
Dziś obudziłam się wyjątkowo rozmarzona.
Z szerokim uśmiechem.
Inaczej niż przez ostatnie dni.
Ten poranek był inny.
Wiosenny.
Chociaż to trochę trywialnie nakręcić się pozytywnie na cały dzień kilkoma promieniami słońca, to jednak mi z tym wyjątkowo dobrze.
A tak na poważnie. Kalendarzowa wiosna już za 24 dni. Przyroda znowu zatoczy koło, a wszystko rozpocznie się na nowo. Znowu pojawią się kolory, brzęczące owady, wiosenne i rześkie zapachy.
Wiosna jest dla mnie pobudką do zmian. Bardziej motywującą niż Nowy Rok. A jej pierwszy dzień jak żaden inny nadaje się do nowych postanowień.
Że codzienne zacznie się biegać.
Chodzić na spacery.
Więcej czasu spędzać na dworze.
Być bliżej natury
Ale i rozwijać siebie. Śmiało i z optymizmem planować przyszłość. Wyznaczać nowe i ambitne cele.
Początek wiosny to świetna okazja do porządków. Wokół siebie i w sobie. Żeby żyło się przyjemniej, ciekawiej, lepiej.
Też tak macie? I też już nie możecie doczekać się wiosny?
Z szerokim uśmiechem.
Inaczej niż przez ostatnie dni.
Ten poranek był inny.
Wiosenny.
Chociaż to trochę trywialnie nakręcić się pozytywnie na cały dzień kilkoma promieniami słońca, to jednak mi z tym wyjątkowo dobrze.
A tak na poważnie. Kalendarzowa wiosna już za 24 dni. Przyroda znowu zatoczy koło, a wszystko rozpocznie się na nowo. Znowu pojawią się kolory, brzęczące owady, wiosenne i rześkie zapachy.
Wiosna jest dla mnie pobudką do zmian. Bardziej motywującą niż Nowy Rok. A jej pierwszy dzień jak żaden inny nadaje się do nowych postanowień.
Że codzienne zacznie się biegać.
Chodzić na spacery.
Więcej czasu spędzać na dworze.
Być bliżej natury
Ale i rozwijać siebie. Śmiało i z optymizmem planować przyszłość. Wyznaczać nowe i ambitne cele.
Początek wiosny to świetna okazja do porządków. Wokół siebie i w sobie. Żeby żyło się przyjemniej, ciekawiej, lepiej.
Też tak macie? I też już nie możecie doczekać się wiosny?
poniedziałek, 15 lutego 2016
Single w związkach
Bycie singlem stało się bardzo modne. Zwolennicy życia w pojedynkę wychwalają swoją niezależność, nieskończone możliwości i święty spokój.
Bo związek wymaga przecież pracy, poświęcenia, energii i czasu, a i tak prędzej czy później wisi nad nim widmo rutyny. O ile prościej jest być singlem. Powiedzieć sobie dość i od nowa zacząć układać swoje życie.
Wchodząc w kolejne relacje mam wrażenie, że niektórzy ludzie przeżywają czasami klasyczny dzień świstaka. Wciąż dają się zwieść romantycznej ekscytacji pierwszych randek, powtarzają te same błędy, coraz więcej oczekują, coraz bardziej wątpią i rozczarowują się relacjami.
Niestety w tym wszystkim bardzo często zapomina się, że najważniejszy związek w życiu każdy tworzy ze sobą samym. Ale nie chodzi tu wcale o egoizm i skupienie tylko na sobie. Raczej o odpowiedzialność za siebie i swoje decyzje, konsekwencję w wyborach, umiejętność asertywnego dawania i brania. Od dobrego związku ze sobą wszystko się tak naprawdę zaczyna.
Osoba dobra dla siebie i kochająca siebie, jest taka sama dla innych - ciepła, życzliwa, pogodna i przyciąga do siebie właśnie takie osoby.
Swego czasu doszłam do wniosku, że wcale nie wystarczy żyć w pojedynkę, by określić się singlem. By nim być, dobrze jest przepracować swoje lęki, określić swoje życiowe cele, wartości i wymagania, znaleźć swoje miejsce w świecie. Samodzielnie i bez podpowiedzi i wziąć za to wszystko pełną odpowiedzialność.
Ale w pojedynkę w pełni można rozwijać się tylko do czasu. Bo to dopiero relacja z drugim człowiekiem uczy dobrego brania i dawania, otwiera na różnorodność świata, pozwala poznać go z różnych perspektyw. Związki to jak dla mnie wyższa szkoła jazdy, kolejny etap w szkole życia, zagadka, ale jednocześnie furtka do zupełnie nowego świata. Podróż, w której idzie się z kimś za rękę przez jakiś czas albo przez całe życie.
Nie sztuką jest być w związku jakimkolwiek i na siłę. Sztuką jest być singlem w związku, cały czas iść swoją drogą i mieć obok kogoś, kto zmierza dokładnie w tym samym kierunku co my.
Też uważacie, że bycie singlem wcale nie jest proste? A może już potraficie się tym cieszyć? Albo czujecie się na tyle silni, że gotowi jesteście dzielić się sobą z innymi?
Zapraszam też do mojego drugiego tekstu o singlach: Single.
Bo związek wymaga przecież pracy, poświęcenia, energii i czasu, a i tak prędzej czy później wisi nad nim widmo rutyny. O ile prościej jest być singlem. Powiedzieć sobie dość i od nowa zacząć układać swoje życie.
Wchodząc w kolejne relacje mam wrażenie, że niektórzy ludzie przeżywają czasami klasyczny dzień świstaka. Wciąż dają się zwieść romantycznej ekscytacji pierwszych randek, powtarzają te same błędy, coraz więcej oczekują, coraz bardziej wątpią i rozczarowują się relacjami.
Niestety w tym wszystkim bardzo często zapomina się, że najważniejszy związek w życiu każdy tworzy ze sobą samym. Ale nie chodzi tu wcale o egoizm i skupienie tylko na sobie. Raczej o odpowiedzialność za siebie i swoje decyzje, konsekwencję w wyborach, umiejętność asertywnego dawania i brania. Od dobrego związku ze sobą wszystko się tak naprawdę zaczyna.
Osoba dobra dla siebie i kochająca siebie, jest taka sama dla innych - ciepła, życzliwa, pogodna i przyciąga do siebie właśnie takie osoby.
Swego czasu doszłam do wniosku, że wcale nie wystarczy żyć w pojedynkę, by określić się singlem. By nim być, dobrze jest przepracować swoje lęki, określić swoje życiowe cele, wartości i wymagania, znaleźć swoje miejsce w świecie. Samodzielnie i bez podpowiedzi i wziąć za to wszystko pełną odpowiedzialność.
Ale w pojedynkę w pełni można rozwijać się tylko do czasu. Bo to dopiero relacja z drugim człowiekiem uczy dobrego brania i dawania, otwiera na różnorodność świata, pozwala poznać go z różnych perspektyw. Związki to jak dla mnie wyższa szkoła jazdy, kolejny etap w szkole życia, zagadka, ale jednocześnie furtka do zupełnie nowego świata. Podróż, w której idzie się z kimś za rękę przez jakiś czas albo przez całe życie.
Nie sztuką jest być w związku jakimkolwiek i na siłę. Sztuką jest być singlem w związku, cały czas iść swoją drogą i mieć obok kogoś, kto zmierza dokładnie w tym samym kierunku co my.
Też uważacie, że bycie singlem wcale nie jest proste? A może już potraficie się tym cieszyć? Albo czujecie się na tyle silni, że gotowi jesteście dzielić się sobą z innymi?
Zapraszam też do mojego drugiego tekstu o singlach: Single.
sobota, 13 lutego 2016
New Look Christiana Diora ma już prawie 70 lat!
Dokładnie 69 lat temu, 13 lutego 1947 roku Christian Dior przedstawił swoją hitową kolekcję okrzykniętą jako new look. Lansowane przez niego bardzo kobiece kreacje szybko zyskały ogromną popularność na całym świecie, a Dior został bardzo szybko okrzyknięty nowym królem Paryża.
Typowe wyznaczniki stylu Diora i słynnego new look?
O narodzinach domu mody Dior pisałam więcej na moim drugim blogu: Na scenę wkracza Dior.
Tak przy okazji, kiedy przypomniała mi się ta ważna w historii mody data, zaczęłam się zastanawiać, ile ubrań w stylu new look mam w swojej szafie. Wyszło mi, że sporo.
A jak to wygląda u Was? Też lubicie stroje wypromowane przez pana Diora już niemal 70 lat temu?
Typowe wyznaczniki stylu Diora i słynnego new look?
- talia osy,
- wąskie, zaokrąglone ramiona,
- rękawy 3/4,
- rozkloszowane spódnice,
- obcisłe góry.
O narodzinach domu mody Dior pisałam więcej na moim drugim blogu: Na scenę wkracza Dior.
Tak przy okazji, kiedy przypomniała mi się ta ważna w historii mody data, zaczęłam się zastanawiać, ile ubrań w stylu new look mam w swojej szafie. Wyszło mi, że sporo.
A jak to wygląda u Was? Też lubicie stroje wypromowane przez pana Diora już niemal 70 lat temu?
piątek, 12 lutego 2016
Fascynujące wilki (galeria)
Nagła fascynacja wilkami rozpoczęła się u mnie wraz z przeczytaniem książki
"Biegnąca z wilkami". To wyjątkowy zbiór baśni z całego świata z ich wnikliwą analizą. Książka mnie urzekła i będzie jedną z tych, do których będę regularnie wracać. Bo pokazuje jak być dojrzałą, zrozumieć siebie, odkryć w sobie życiową mądrość, ale i nauczyć się słuchać własnej intuicji.
Prawdziwą kobietę wiele łączy z wilczycą - silną, niezależną, łagodną, ale potrafiącą zadbać o siebie i swoich najbliższych, wierną i dumną.
Same wilki zaś to wyjątkowe zwierzęta - piękne, eleganckie, fascynujące i jedyne w swoim rodzaju. Choć niestety lub stety rzadko spotykane.
Owocem wilczej fascynacji jest fantastyczna książka Adama Wajraka "Wilki". To niesamowita opowieść-reportaż polskiego przyrodnika o wilkach z Puszczy Białowieskiej i wilkach w Europie - dawniej i dziś. Wcale nie tak strasznych, jak może się niektórym wydawać.
I jak można się nimi nie zachwycić?
zdjęcia: http://www.freeimages.com/
"Biegnąca z wilkami". To wyjątkowy zbiór baśni z całego świata z ich wnikliwą analizą. Książka mnie urzekła i będzie jedną z tych, do których będę regularnie wracać. Bo pokazuje jak być dojrzałą, zrozumieć siebie, odkryć w sobie życiową mądrość, ale i nauczyć się słuchać własnej intuicji.
Prawdziwą kobietę wiele łączy z wilczycą - silną, niezależną, łagodną, ale potrafiącą zadbać o siebie i swoich najbliższych, wierną i dumną.
Same wilki zaś to wyjątkowe zwierzęta - piękne, eleganckie, fascynujące i jedyne w swoim rodzaju. Choć niestety lub stety rzadko spotykane.
Owocem wilczej fascynacji jest fantastyczna książka Adama Wajraka "Wilki". To niesamowita opowieść-reportaż polskiego przyrodnika o wilkach z Puszczy Białowieskiej i wilkach w Europie - dawniej i dziś. Wcale nie tak strasznych, jak może się niektórym wydawać.
I jak można się nimi nie zachwycić?
zdjęcia: http://www.freeimages.com/
środa, 10 lutego 2016
Sztuka dobrego życia
Zawsze z zainteresowaniem zatrzymuję się w księgarniach przy regałach poświęconych rozwojowi osobistemu. Większość tytułów zachęca, żeby działać, żyć, wygrywać, brać los w swoje ręce. Duża część z tych książek uczy też odpuszczania sobie złych relacji, wybaczania, przekonuje, że warto zwolnić tempo życia.
Większość z nich poprawia nastrój, ale z motywacją do dobrego życia bywa już różnie. Wiele poradników wpadło już w moje ręce, ale im więcej ich znam, tym częściej dochodzę do wniosku, że powtarzają się w nich te same złote rady na życie.
Niezależnie czy wybierze się książkę z mądrościami z Dalekiego Wschodu, medytacjami, o uważności czy prostocie albo minimalizmie - wszystkie sprowadzają się do tych samych zasad i wartości. Te bardziej egzotyczne pozycje są niezwykle ciekawe, ale i tak najbliższe są mi założenia swojskiego i właściwie starego niemal jak świat stoicyzmu.
O stoicyzmie więcej piszę na moim drugim blogu: sztuka życia według stoików.
Od czasu, kiedy trafiłam na "Sztukę życia według stoików" wydanej w serii z żukiem wydawnictwa WAB, nic lepszego z dziedziny samorozwoju nie przeczytałam. To też chyba jedna z niewielu książek - do których chętnie wracam i które zakwalifikowałam do ponownego przeczytania.
Większość z nich poprawia nastrój, ale z motywacją do dobrego życia bywa już różnie. Wiele poradników wpadło już w moje ręce, ale im więcej ich znam, tym częściej dochodzę do wniosku, że powtarzają się w nich te same złote rady na życie.
Niezależnie czy wybierze się książkę z mądrościami z Dalekiego Wschodu, medytacjami, o uważności czy prostocie albo minimalizmie - wszystkie sprowadzają się do tych samych zasad i wartości. Te bardziej egzotyczne pozycje są niezwykle ciekawe, ale i tak najbliższe są mi założenia swojskiego i właściwie starego niemal jak świat stoicyzmu.
O stoicyzmie więcej piszę na moim drugim blogu: sztuka życia według stoików.
***
Od czasu, kiedy trafiłam na "Sztukę życia według stoików" wydanej w serii z żukiem wydawnictwa WAB, nic lepszego z dziedziny samorozwoju nie przeczytałam. To też chyba jedna z niewielu książek - do których chętnie wracam i które zakwalifikowałam do ponownego przeczytania.
Refleksyjna książka na refleksyjny dzień
Karnawał się skończył. Dziś skłania się nas raczej do refleksji - nad życiem, przemijaniem, sensem, tym, co naprawdę ważne. Niektórzy do konstruktywnych wniosków muszą dochodzić przez całe życie. Inni znacznie szybciej doznają olśnienia i odtąd ich życie staje się inne - pełniejsze, bardziej świadome, szczęśliwsze, chociaż naznaczone w jakiś sposób nieuchronną śmiercią.
Na dziś mogę polecić książkę Istoty ulotne. Jest to zbiór opowiadań terapeutycznych napisanych przez cenionego psychiatrę Irvina Yaloma. Krzepiące, mądre, ciepłe, skłaniające do refleksji, ale też zachęcające, by się przebudzić, zebrać w sobie siły, ruszyć do działania i odnaleźć swoje miejsce w życiu.
Wrażenie zrobiło na mnie kilka opowiadań. Refleksjami po lekturze dzielę się na moim blogu: Istoty ulotne.
Na dziś mogę polecić książkę Istoty ulotne. Jest to zbiór opowiadań terapeutycznych napisanych przez cenionego psychiatrę Irvina Yaloma. Krzepiące, mądre, ciepłe, skłaniające do refleksji, ale też zachęcające, by się przebudzić, zebrać w sobie siły, ruszyć do działania i odnaleźć swoje miejsce w życiu.
Wrażenie zrobiło na mnie kilka opowiadań. Refleksjami po lekturze dzielę się na moim blogu: Istoty ulotne.
wtorek, 9 lutego 2016
A może by tak wybrać się na duży koncert?
Jeszcze kilkanaście lat temu koncerty wydawały się w Polsce niemal nieosiągalne. Artyści omijali nasz kraj szerokim łukiem, a na swojej trasie zazwyczaj umieszczali tylko najsłynniejsze metropolie w najbogatszych krajach.
Powoli jednak to się zmienia. Co rusz usłyszeć można, że kolejna światowa gwiazda przyjedzie na swój pierwszy koncert do Polski.
To jednak nie tylko zasługa coraz większego zainteresowania imprezami masowymi. Polska nie tylko odcina się od wizji kraju zza żelaznej kurtyny, ale ma również gdzie tych wszystkich słynnych artystów ugościć.
I tak koncerty odbywają się najczęściej w łódzkiej Arenie. Gwiazdy chętnie koncertują też w Hali Stulecia, Katowickim Spodku, na Torwarze w Warszawie, Ergo Arenie w Gdańsku oraz w poznańskiej Arenie czy na Poznańskich Targach. Co roku koncerty odbywają się też na stadionach, które wbrew pozorom doskonale nadały się nie tylko na kolejne mecze w ramach Euro 2012.
Wreszcie dobrze jest też obalić mit, że koncerty są niebezpieczne - to nieprawda. Coraz częściej wyjazdy organizowane są niemal jak dopięte na ostatni guzik wycieczki turystyczne, a na taką imprezę śmiało można wybrać się w większej grupie albo nawet w pojedynkę i doskonale się bawić.
Koszty - różne w zależności od artysty. Bilet nawet na koncert światowej sławy można kupić już za 100 kilka złotych, chociaż niektórzy artyści cenią się znacznie bardziej.
Niezależnie już jednak od cen, na koncert ulubionego wykonawcy warto się wybrać i chociaż ten jeden raz zapomnieć o kosztach i własnym wygodnictwie, żeby tylko stać się częścią wyjątkowego wydarzenia.
Ja bakcyla połknęłam już dawno temu. Moje refleksje o koncertach można znaleźć też na moim drugim blogu: koncertowe echa z hal i stadionów.
Powoli jednak to się zmienia. Co rusz usłyszeć można, że kolejna światowa gwiazda przyjedzie na swój pierwszy koncert do Polski.
To jednak nie tylko zasługa coraz większego zainteresowania imprezami masowymi. Polska nie tylko odcina się od wizji kraju zza żelaznej kurtyny, ale ma również gdzie tych wszystkich słynnych artystów ugościć.
I tak koncerty odbywają się najczęściej w łódzkiej Arenie. Gwiazdy chętnie koncertują też w Hali Stulecia, Katowickim Spodku, na Torwarze w Warszawie, Ergo Arenie w Gdańsku oraz w poznańskiej Arenie czy na Poznańskich Targach. Co roku koncerty odbywają się też na stadionach, które wbrew pozorom doskonale nadały się nie tylko na kolejne mecze w ramach Euro 2012.
Wreszcie dobrze jest też obalić mit, że koncerty są niebezpieczne - to nieprawda. Coraz częściej wyjazdy organizowane są niemal jak dopięte na ostatni guzik wycieczki turystyczne, a na taką imprezę śmiało można wybrać się w większej grupie albo nawet w pojedynkę i doskonale się bawić.
Koszty - różne w zależności od artysty. Bilet nawet na koncert światowej sławy można kupić już za 100 kilka złotych, chociaż niektórzy artyści cenią się znacznie bardziej.
Niezależnie już jednak od cen, na koncert ulubionego wykonawcy warto się wybrać i chociaż ten jeden raz zapomnieć o kosztach i własnym wygodnictwie, żeby tylko stać się częścią wyjątkowego wydarzenia.
Ja bakcyla połknęłam już dawno temu. Moje refleksje o koncertach można znaleźć też na moim drugim blogu: koncertowe echa z hal i stadionów.
Karkonosze 2016 (Weekend w Samotni)
Tylko pozornie w Polsce nie ma zimy. Chociaż próżno jej szukać w wielu miastach, to jednak zaszyła się wysoko w górach.
Ostatni karnawałowy weekend spędziłam w Karnoszach. Zamiast jednak zatrzymywać się w zatłoczonym Karpaczu, tych kilka przepięknych, prawdziwie zimowych przyszło mi spędzić w schronisku Samotnia - malowniczo położonym w kotlinie, na wysokości około 1200 metrów n.p.m.
To idealne miejsce na wypady w góry - na Śnieżkę, Kopę i inne popularne szlaki.
W dodatku wyjątkowo klimatyczne. Już przestępując próg, można dojść do wniosku, że czas się tu nie tylko zatrzymał, ale w dodatku płynie też zdecydowanie wolniej niż gdziekolwiek indziej.
Jak w każdym tego typu miejscu, również w Samotni można się nie tylko dobrze wyspać i dotlenić, ale i smacznie zjeść. Nic zaś nie smakuje w górach równie dobrze jak ciepła szarlotka.
Pobyt niesamowity i magiczny. I ta zima... mmm...
dopisała wyjątkowo i ani myślę na nią narzekać.
Zapraszam do oglądania galerii z Karkonoszy na moim drugim blogu: Karkonosze 2016.
Ostatki 2016 i weneckie maski
To ostatnia okazja, żeby pochrupać chrusty ubrać wenecką maskę, wybrać się na karnawałowy bal - oczywiście pod warunkiem, że jest się tradycjonalistą.
Nawet jednak jeśli nie podąża się za kalendarzem, to dziś jest idealna okazja, żeby mimo wszystko przenieść się wirtualnie do Wenecji - nie tylko pooglądać maski, ale i czegoś się o nich dowiedzieć.
Weneckie maski z pewnością nie są zwyczajne - niektóre wzory liczą sobie po kilkaset lat, niektóre wiążą się z pewnymi cechami charakteru - jedne są dla psotników, inne dla kobiet, jeszcze inne dla panów. Jedne były piękne, inne przedstawiały zdeformowane ludzkie twarze.
Choć tak charakterystyczne, maski to w rzeczywistości tylko jeden z elementów weneckiego przebrania na karnawał. Dopasowywano do nich płaszcze, mniej i bardziej wymyślne stroje, kapelusze i rozmaite ozdoby.
Właściwie niemal wszystkie chwyty były dozwolone.
Zainteresowanych zapraszam pod link: Weneckie maski
Nawet jednak jeśli nie podąża się za kalendarzem, to dziś jest idealna okazja, żeby mimo wszystko przenieść się wirtualnie do Wenecji - nie tylko pooglądać maski, ale i czegoś się o nich dowiedzieć.
Weneckie maski z pewnością nie są zwyczajne - niektóre wzory liczą sobie po kilkaset lat, niektóre wiążą się z pewnymi cechami charakteru - jedne są dla psotników, inne dla kobiet, jeszcze inne dla panów. Jedne były piękne, inne przedstawiały zdeformowane ludzkie twarze.
Choć tak charakterystyczne, maski to w rzeczywistości tylko jeden z elementów weneckiego przebrania na karnawał. Dopasowywano do nich płaszcze, mniej i bardziej wymyślne stroje, kapelusze i rozmaite ozdoby.
Właściwie niemal wszystkie chwyty były dozwolone.
Zainteresowanych zapraszam pod link: Weneckie maski
Najlepsze faworki (tudzież chrusty)
Ten przepis przechwyciłam od babci. Jest banalnie prosty i pozwala wyczarować szybko przepyszne faworki :)
Składniki:
Składniki:
- 0,5 kg mąki pszennej
- 1 żółtko
- szczypta soli
- 250 ml kwaśnej śmietany
- olej
- cukier puder do posypania
Przygotowanie:
Z mąki uformować koło, wbić żółtko, posypać solą, dodać śmietanę i starannie zagnieść. Ciasto podzielić na 3-4 części. Każdą dobrze rozwałkować, potem wyciąć chrusty - w środku każdego zrobić nacięcie i przełożyć przez nie końcówkę.
Z mąki uformować koło, wbić żółtko, posypać solą, dodać śmietanę i starannie zagnieść. Ciasto podzielić na 3-4 części. Każdą dobrze rozwałkować, potem wyciąć chrusty - w środku każdego zrobić nacięcie i przełożyć przez nie końcówkę.
Na patelni rozgrzać olej. Chrusty smażyć z obu stron, aż staną się rumiane. Osuszyć, i posypać cukrem pudrem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)